Jezus historii a Chrystus wiary
Jezus historii, to postać historyczna Jezusa z Nazaretu, który żył w określonym punkcje czasu i miejsca, przemawiał, uzdrawiał, był torturowany i zginą na krzyżu. Chrystus wiary to tenże Jezus, którego nasza wiara chrześcijańska wyznaje Zmartwychwstałym, Panem, Synem Bożym. Innymi słowy prorok Jezus, który głosił nadejście Królestwa Bożego, wysłannik Boży, sam jest teraz głoszony, sam posyła nas, sam odbiera naszą cześć jako Bóg.
Przepowiadanie Jezusowe przechodzi teraz w przepowiadanie o Jezusie. Ów prorok z Nazaretu i Pan chwały to jeden i ten sam Jezus Chrystus, a dokumentem tożsamości jest Zmartwychwstanie - Pascha. Tożsamości, nie jak chcą sceptycy, odrębności i rozdzielności, przedziału i muru. Sprawa nie jest taka prosta i łatwa. Mamy wprawdzie materiały do historii Jezusa przedpaschalnego, ale wiemy, że historia Jezusa zaczęła być spisywana jakieś czterdzieści lat po wydarzeniu Paschy, w świetle paschy, i przez wierzących w Niego przyjaciół. Czyż nie jest to więc historia upiększona, a może nawet wyczarowana dobrymi chęciami i uczuciami uczniów. Ewangeliści dają nam prawdziwą historię Jezusa, aniżeli mógłby ją nam ofiarować zawodowy kronikarz. Z taką historią, otwartą nie tylko na nagie fakty, ale także na ich najgłębszy sens, historią całościową, uczuciową, jakże łatwo pogodzić wiarę. Ta wiara przed paschalna nie tylko nie sprzeciwia się historii, ale ją wieńczy, jest bowiem owocem najnaturalniejszym i sensem najgłębszym przedpaschalnej historii Jezusa z Nazaretu. Nie może być więc dylematu, czy historia, czy wiara. Ani też, Jezus czy Chrystus. Historia, ale taka, która nadaje sens samemu istnieniu. Wiara, ale mocno podbudowana historią. Jezus przeszłości, który dla mnie dzisiaj jest Chrystusem.
Jako pierwszy zagadnienie: „Jezusa historii i Chrystusa wiary" poruszył Reimaurs. Uważał on, iż Jezus jest jedynie politycznym Mesjaszem żydowskim, co wyraża wyznanie z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił". Jezus skończył jako polityczny Mesjasz, ale jego dzieło podjęli i kontynuowali uczniowie. Dokonali przy tym transformacji nauki - Królestwo Boże zostało przeniesione z płaszczyzny rzeczywistości do nadprzyrodzoności. Z siódmego rozdziału Księgi Daniela wzięli cechy boskie Jezusa, zmyślili też prawdę o zmartwychwstaniu. Wszystko po to, aby sterować tymi, którzy uwierzyli. Stąd inny jest obraz Chrystusa historycznego i tego głoszonego przez Apostołów.
Kolejnym myślicielem, który zajął się tym zagadnieniem jest David Fryderyk Strauss. Zastosował on do interpretacji Ewangelii pojęcie „mitu". Według niego mit Nowego Testamentu to transpozycja i przedstawienie ideału Jezusa pierwszych chrześcijan w postaci historycznej. Według jego ewangelii Chrystus jest umityczniony, przeniknięty elementami z judaizmu, hellenizmu, wpływów religijnych Azji Mniejszej. Ta mitologiczna ornamentyka historycznego substarktu Jezusa z Nazaretu jest tym większa im później powstawały ewangelie, tak też Ewangelia św. Jana jest najbardziej umityczniona. Stąd między Jezusem historii a Chrystusem wiary istnieje ogromna przepaść.
Problem ten podejmuje również Martin Keller, który wnosi w refleksję nad ewangelią rozróżnienia zaczerpnięte z Hegla - Historisch - Geschichte. Historisch - to nagie fakty przeszłości o materialnym wymiarze. Geschichte - to dzieje, sens tych faktów, ich znaczenie. Ewangelie nie są historycznymi kronikami życia Jezusa, ale są materiałami geschichtlich - materiałem dziejowym ukazującym wiarę w Zbawiciela, takiego, jaki ma sens dla ludzi wierzących. Martin Keller wchodząc w to zagadnienie nie postawił pytania czy wiara wielkanocna Apostołów i pierwotnego chrześcijaństwa pozostaje w jakiejś relacji, w odniesieniu do historii. Postawił jedynie pytanie o przyczynę wiary wielkanocnej. Skąd ona wyrasta. Zatrzymał się w połowie drogi w rozwiązywaniu problemu Jezusa historii i Chrystusa wiary.
Apogeum problemu osiągnęła szkoła historii form - Formgeschichte. Tworzyli ją m.in. Schmidt, Dibelius, Bultman. Stawiała ona pytanie:, co było wcześniej, zanim Ewangelie zostały spisane. Najpierw wiec była, „Kleinliteratur", podobna do poezji ludowej, nie mająca autorów, ale przekazywana w tradycji ustnej z jednego pokolenia na drugie. Istniały wcześniej przekazy tradycji ustnej w środowisku chrześcijańskim. Dibelius wnosi socjologizm, zasadę Dirkheima, że wspólnota jest wspólnotą twórczą i zdolna jest tworzyć przekazy będące odzwierciedleniem jej wewnętrznych potrzeb.
Całkowity odwrót od Jezusa do Chrystusa przypada na lata 1920 - 1950, okresowi temu patronuje wielka postać Rudolfa Bultmanna. Twierdzi on, że środowiskiem powstawania pierwotnych form tradycji jest środowisko pierwotnego chrześcijaństwa, tworzącego różne formy literackie, np. formy przekazujące słowa i czyny Jezusa Chrystusa. Używa różnych nazw takich jak np. paradygmaty itp. Te formy charakteryzują się ahistorycznością, nie są związane z rzeczywistością historyczną, i nie zawierają ani topografii, ani chronologii. Na dodatek mogą ulegać przekształceniom i dowolnym zmianom w ramach tradycji. W jej ramach (przekazu ustnego) posuwa się do stwierdzenia, że w tym materiale można tylko stwierdzić, że Jezus był, nie można stwierdzić natomiast jaki był, ani dotrzeć do autentycznych słów i czynów. Nie można dotrzeć do wątku historycznego. Rola Ewangelistów w szkole Formgeschichte została ograniczona do roli, kompilatorów - osób, które zebrały przekazy ustnej tradycji kompilując w poszczególne wersje Ewangelii. Są, więc kompilatorami zestawiającymi tradycje Jezusa z Nazaretu, stąd, fragmentaryczność Ewangelii. Doprowadziło to do sceptycyzmu historycznego. Na podstawie Ewangelii można tylko przyjąć, że Jezus był. W odniesieniu do Ewangelii rzuca on hasło demitologizacji. Według niego opisy cudowne są mitem, trzeba, więc je odrzucić. Subiektywizm Bultmanna, sama wiara bez pomocy historii, znalazł przeciwników nawet wśród jego uczniów, i to najlepszych jakim był Kaseman czy Bornkamm, którzy nie zgadzają się na sceptycyzm historyczny Mistrza, podkreślając ścisłą kontynuację między Chrystusem wiary a Jezusem historii i pokazują, iż sam Nowy Testament nie uznaje żadnego muru wiary paschalnej, gdyż kerygmat paschalny odwołuje się zawsze do historii przedpaschalnej: Jezusa Nazarejczyka, męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie (...), przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż nie możliwe było, by ona panowała nad Nim (Dz 2, 22-24).
Żyjemy, więc w okresie dokonującego się stopniowo powrotu do Jezusa historycznego, do Jego słów i gestów, i to w imię samego kerygmat, aby ustrzec jego obiektywizm przed naszymi zbyt pochopnymi interpretacjami, aby nie wkładać w usta Ducha Świętego naszych fantazji. Dlatego tyle nowych studiów nad osobą Jezusa i Jego przepowiadaniem, a także nad Jego postawą, która i bez słów jest Ewangelią. Przecież Jezus to człowiek, który stawał w obronie uciśnionych podważał władzę kapłanów oraz biegłych w religii żydowskiej. Człowiek, który siadał do stołu z celnikami i innymi grzesznikami. Człowiek zadziwiająco wolny: uczył ich jako ten, który ma władzę (Mk 1, 22). Wolny absolutnie w całym swym nauczaniu, nie komentuje, lecz tworzy. Wolny w stosunku do swego otoczenia. Wolny w całej swej wyzwalającej i prowokującej postawie, wobec choroby, szatana czy grzechu.